W zeszły weekend razem z Majką i Buką pojechaliśmy na trening z Martinem Incedi - właśnie tam na szczyt góry :) Te wyjazdy zawsze inspirują i otwierają oczy - albo ze zdziwienia albo z podziwu. Zróżnicowany teren i zadania wymyślane nie przez nas, tylko przez trenera, praca w masakrycznym deszczu czy w upale - to świetne doświadczenie dla psów i dla nas. Sama bym uznała że to dla czarnucha za trudne, a on robi i to bez większego problemu... no ale moje błędy też wychodzą, trzeba dalej pracować, więcej myśleć... i to dość szybko myśleć, bo kolejna wizyta za naszą południową granicą już na początku lipca - rodzinne spotkanie Lavondyssów...
Ech, żeby jeszcze pieniądze rosły na drzewach, to można by nie robić nic innego ;)
Oprócz treningów i wspaniałego miejsca, są również ludzie - i nowo poznani i starzy znajomi, bez których ten trening nie był by taki jaki powinien :)
Dzięki Majka za wspólny wypad, i odkładaj srebrniki na następny ;)
Dzięki wszystkim tam obecnym za fajny weekend :)
Kaśka