Sobota zaczęła się od bardzo długiego treningu dorosłych psów, wśród nich trenował Skidder. Przemarzliśmy i przemokliśmy...połowa treningu w deszczu... ale trening owocny :) Po południu był trening małych Lavondyssków, gdzie Foreścik zaczął pokazywać rogi. Gnojek umie bardzo dużo, ale ćwiczymy sami - tutaj ćwiczyliśmy w pobliżu innych psów, w grupie innych ludzi, z pomocnikiem, i w nowym terenie - pierwszy dzień był załamujący, nie poznawałam swojego psa. Ćwiczenia były proste, marking i memory w tym samym miejscu, w nieco wyższej trawie, jednak zapachy nowego miejsca mocno mieszały mu w głowie. Za to Bazi i Cody pracowali pięknie. Mają dopiero 7 miesięcy, a widać już pięknie jak bardzo się różnią...a hodowcy widzą w poszczególnych osobnikach odzwierciedlenie starszego rodzeństwa. Niedzielny poranek był ciężki...jak to niedzielny poranek ;) ale kto to widział żeby w niedziele wstawać o 7 i o 8 stawiać się na treningu! Szczeniory ćwiczyły ok 2h, i wszystko wyglądało o niebo lepiej niż poprzedniego dnia. Teraz są nowe pomysły w głowie, nowe informacje które muszę sobie zapisać w magicznym zeszycie pt."instrukcja obsługi pappisia" ;) i wykazać postępy w następnym treningu - w następnym roku. Trening papisiowy zakończył się sweet focią rodzeństwa z właścicielami i hodowcami. Nie był to jednak koniec dnia, bo czekał nas jeszcze trening dorosłych psów. Zaczynam widzieć postępy u Skiddera, jeżeli chodzi o zatrzymanie - do pełnego zatrzymania jeszcze daleko, ale coś się zaczyna dziać w jego głowie. Trening był pozornie prosty, ale wymagający - tym razem już w przyjaźniejszych warunkach atmosferycznych, bo od rana świeciło pięknie słońce :)
Martin&Tana - dziękujemy za kolejne rady i bardzo przyjemny trening.
Petr&Zbysek - cudownie było patrzeć jak pracuje Forestowe rodzeństwo :D
Wszyscy obecni na treningu - dzięki za fajny weekend!